Na samym wstępie muszę powiedzieć o tym, jak bardzo mi przykro, że musiałam wybrać taki tytuł postu. Wolałabym napisać na przykład 'porque somos los mejores' (ach, moja ulubiona przyśpiewka ♥) lub 'a Messi lo vas a ver, la Copa nos va a traer', lub po prostu '
Gdyby wygrali, mogłabym też napisać:
Higuain to mistrz stu procentowych akcji! Palacio i Maxi idealnie współpracują z Messim! Nikt nie będzie się sapał, że Messi nie zasłużył na Złotą Piłkę! Argentyna grała gorzej, ale wygrała!
Ale rzeczywistość jest inna.
I wygląda mniej więcej tak:
Higuain i Palacio to największa porażka niedzielnego meczu. Do dzisiaj nie potrafię przeżyć tego pudła Gonzalo na początku meczu!
Macie zły humor? Nie ma problemu, zaraz go wam poprawię!
Napoli za tego pana, który nie potrafi wykorzystać stu procentowych sytuacji, zażyczyło sobie...
UWAGA...
80 milionów euro...
A wiecie co jest jeszcze śmieszniejsze?
Że Barcelona była skłonna tyle zapłacić.
Bogu dziękujmy, że ktoś w zarządzie czy tam w sztabie szkoleniowym pomyślał o kimś takim jak Suarez. Na prawdę, wolę rasistę i walniętego w główkę wampira, który potrafi grać, niż Drewniaka. Byleby Luis tylko nie gryzł, a rzucę mu się do stóp.
Wracając do Argentyny, chyba musiałabym obejrzeć ten mecz raz jeszcze, żeby go obiektywnie ocenić, ale właściwie - nie chcę go obiektywnie oceniać. Chcę się tylko wyżalić i podzielić moim zdaniem.
Pisałam w poprzednim poście, że pałam miłością do reprezentacji Argentyny, a także na początku tego uznałam ją za moją 'drugą'. Jeśli nie kibicuje Polsce, kibicuje Argentynie. Jeśli nie kibicuje dwóm wyżej wymienionym, kibicuje Hiszpanii i dalej nie ma już nic. Polski nie było na Mundialu, więc bardzo mocno utożsamiłam się z kibicami Albicelestes. Zarywałam dla piłkarzy nocki, kiedy grali o północy i wspierałam ich całym serduchem. Były chwile zwątpienia, kiedy twierdziłam, że daleko nie zajdą. Ale ja tak mam. W każdym bądź razie, Argentyna zdobyła wicemistrzostwo. Szkoda, że musiałam dodać to "wice". Nie powiem, że się zawiodłam. Zawiodłabym się, gdybym nie miała tych wspomnianych wcześniej chwil zwątpienia. Ja byłam pewna, że polegną w fazie pucharowej, dlatego sam finał był dla mnie ogromnym zaskoczeniem ale także sprawił mi ogromną radość. Kolejnym zaskoczeniem związanym z Argentyną była jej defensywa. Niżej moja wypowiedź sprzed meczu z Bośnią i Hercegowiną.
No ale chyba miałam prawo uznać obronę za słabą, nie? Młodziutki Rojo z przeciętnego Sportingu grającego w portugalskiej lidze. Dalej trochę starszy Garay z tej samej ligi i jej czołowego zespołu z Lizbony, Fernandez z Napoli - bez szału i chyba ten, w którego wierzyłam najbardziej Pablo Zabaleta, filar drużyny z Etihad Stadium. No i Romero. Po turnieju już ciężej mi mówić o tym, że podobnież mogli zawieźć, bo wykonali kawał dobrej roboty. Tutaj moja wypowiedź po meczu z Niemcami, zwieńczeniu turnieju.
Nie żeby coś, ale chyba nie da się nie przyznać mi racji. <skromny>
Argentyna okazała się w obronie chyba najlepsza na świecie, a jej atak, z takimi gwiazdami, zwyczajnie zawiódł w ważnych meczach. Oprócz wymienionych wcześniej stoperów, był też Javier Mascherano, który ich wspierał i był w tym po prostu genialny. Nie da się zliczyć jego świetnych odbiorów piłki, ale myślę, że wielu z oglądających bardzo dobrze pamięta wślizg obok nóg Robbena, którym uratował swoją drużynę. Mascherano ogólnie pokazał się ze swojej najlepszej strony nie tylko w kwestii piłkarskiej. Niejednokrotnie motywował kolegów, zagrzewał ich do walki. Mimo całej mojej sympatii do Leo, nie uważam go za dobrego kapitana. Messi jest tym cichym typem, nie lubi krzyczeć, na pewno nie na boisku. On przemawia nogami, a jednak od kapitana wymaga się innych zdolności, jakie posiada Javier. Chciałabym, żeby Jefecito nosił opaskę kapitańską na Camp Nou, bo prawdę mówiąc, jest jedynym słusznym kandydatem. Ojej, trochę zmieniłam temat.
Jeśli o atak chodzi - już coś na ten temat napisałam. Wystarczą chyba dwa nazwiska. Higuain & Palacio. Choooociaż, mogłabym z tego zrobić tercet. Dodać jeszcze Aguero. Ale nie. Nie, nie, nie. Bardzo słaby turniej w jego wykonaniu, bardzo mnie zawiódł, ale właściwie, nie był tak tragiczny, żeby go umieszczać między drewnem. Oceniam Higuaina i Palacio przez pryzmat ostatniego meczu, bo nie potrafię inaczej. Tak mnie zdenerwowali, że zapomniałam i wcale nie chce przypominać sobie ich wcześniejszych meczów.
Aguero. No cóż, tragedii nie było, ale to nie był dla niego dobry turniej. Nie pokazał nic ciekawego, a przecież wielu z nas liczyło na współpracę na lini Kun-Messi, tzw. Kunessi, które kocham, hihihihi. ♥ No i mnie panowie zawiedli. Żeby nie było, że tylko narzekam, to wypowiem się o zawodniku, który zdobył tym mundialem moje serce i bardzo mnie sobą zainteresował. Ezequiel Lavezzi. I ja nie wiem jak to jest, że wszyscy moi ulubieni piłkarze są niżsi ode mnie. Pokochałam go za pierwszą połowę meczu z Niemcami i za akcję z oblaniem Sabelli. Z kolei dawno nie byłam tak zdenerwowana jak wtedy, gdy zobaczyłam, że na drugą połowę już nie wchodzi. Potwierdzi to moja mama, mój chrzestny i jego żona. Przez dobry kwadrans przeżywałam tę zmianę. I taaaaaki z niego wariat! :D Jak tu go nie lubić?
Zapraszam do dyskusji na aska: KLIK
Zapraszam do polubienia mojej strony na fb: KLIK
Dziękuję za komentarze pod pierwszym postem i czekam na opinie także tutaj.